śp. pastor Sergiusz Waszkiewicz przy swoim biurku w Gdańsku |
Po wojnie, w 1947 roku przyjechał do Gdańska. Od razu rozpoczął tu służbę duszpasterską. Po burzliwym okresie represjonowania Kościoła i odsiadce swego w więzieniu, w 1953 roku został przełożonym gdańskiego zboru. W takiej roli poznałem go, gdy jesienią 1974 roku trafiłem w Gdańsku na środowe nabożeństwo.
Sergiusz Waszkiewicz równo trzydzieści lat temu oficjalnie zakończył służbę, odchodząc na emeryturę i przekazując w 1982 roku prowadzenie gdańskiego zboru w ręce nowego pastora. Jednakże jego posługa nieoficjalnie wciąż trwa. Skutkuje dalszą troską o zachowanie zdrowej nauki i równowagi w praktykowaniu pobożności. Przecież nie tylko ja przechowuję w sercu jego wiarę, sposób życia, poczucie humoru i żarliwość w pracy na niwie Pańskiej.
Gdyby pastor Waszkiewicz wciąż żył, to z pewnością do niejednego z dzisiejszych pastorów i kaznodziejów mógłby za apostołem Pawłem napisać: Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością, za moimi prześladowaniami, cierpieniami, które mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze. Jakież to prześladowania zniosłem, a z wszystkich wyrwał mnie Pan! [2Tm 3,10-11].
Wspominając dziś narodziny śp. pastora Sergiusza Waszkiewicza dziękuję Bogu, że pozwolił mi poznać kogoś takiego jak on i przez wiele lat uczyć się od niego, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy [1Tm 3,15]. To dało mi więcej niż parę lat w szkole biblijnej.
Ciekaw jestem kto jeszcze, poza mną, wdzięczny jest Bogu za wzorzec sługi Bożego, jaki mieliśmy w tym nietuzinkowym człowieku?
PS. Więcej informacji i wspomnień o Sergiuszu Waszkiewiczu w listopadowym numerze miesięcznika PS z 2007 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz