Kadr z nagranej uroczystości pożegnania ze zborem w Gorzowie 27 września 1992 roku |
W żaden sposób nie zasługuję na taką serdeczność ludzi, którym posługiwałem przed laty i nieraz przecież zalazłem im za skórę. To, że zechcieli mnie zaprosić i przyszli wieczorem na dodatkowe, parogodzinne spotkanie oznacza nie tylko to, że Bóg okazał mi wielką wspaniałomyślność, pozwalając mi po wyjeździe z Gorzowa przez kolejne dwie dekady głosić Słowo Boże i z tej racji stanąć tu znowu za kazalnicą. Dzisiejsze spotkanie po latach świadczy mi również o niezwykłej miłości tutejszych chrześcijan. To, że wśród wielu nieznanych mi już nowych chrześcijan, mogłem rozpoznać oblicza osób sprzed lat, sprawiło, że stali mi się oni jeszcze bardziej kochani. Po dzisiejszym spotkaniu wiem jedno: Ta wspólnota chrześcijańska na zawsze pozostanie bliska memu sercu.
Jutro kolejne zgromadzenie gorzowskiego zboru Hosanna, w którym mam wziąć udział. Już sama myśl o tym rozjaśnia moją duszę. Bardzo miłuję zbór w Gdańsku i od kilkunastu lat z radością poświęcam mu zasadniczą część mojego życia. Dziś odkrywam, że również niezmiennie kocham osoby, którym służyłem przed wieloma laty. Stara miłość nie rdzewieje.
Zauważając w gorzowskim zborze wierzących sprzed dwudziestu paru lat, dostąpiłem radości wyrażonej swego czasu przez apostoła Pawła: bo żyjemy teraz, skoro wy trwacie w Panu [1Ts 3,8]. Bracia i Siostry w Gorzowie trwają przy Panu Jezusie Chrystusie! Jestem szczęśliwy, że chociaż niektórzy - niestety - odpadli od wiary, oni wiernie trzymają się drogi Bożej. Bogu niech będą dzięki.
Po nabożeństwie wyjadę z Gorzowa. Zastanawiam się, jaką pamiątkę z pobytu w tym mieście zawieźć mojemu synowi, który się tutaj urodził i spędził tu pierwsze, beztroskie lata swojego życia? Może ktoś mi podpowie..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz