Jestem dziś w tej szczęśliwej sytuacji, że mogę potwierdzić mój wybór sprzed dwóch tygodni. Oznacza to, że wcześniej podjąłem decyzję na tyle przyszłościową, że dzisiaj mam na kogo głosować. Na szczęście też nie muszę zmieniać zdania, bo nadal wierzę w słuszność przyjętej wcześniej drogi.
Niechby ta prosta ilustracja - odnosząca się oczywiście do miejsc, gdzie dziś ma miejsce druga tura głosowania - stała się przyczynkiem do zastanowienia się nad naszymi wyborami o wiele ważniejszymi od samorządowych. Zdarza się ludziom podjąć takie decyzje życiowe, z których potem są niezadowoleni, albo które niczego dobrego nie rokują na przyszłość. Wtedy najmądrzej byłoby się z nich wycofać, lecz nie zawsze jest to możliwe i łatwe. Plują więc sobie w brodę i brną w zło, które wybrali. Są też ludzie bardzo niestabilni w swoich wyborach, co sezon zmieniający zdanie. O takich w ogóle nie chcę teraz pisać. Pochwalić dziś chcę osoby, które dokonały w życiu takich wyborów, których teraz nie muszą się wstydzić i przy których mogą nadal obstawać.
Takiego wyboru osobiście dokonałem w wieku osiemnastu lat. Postanowiłem wówczas, w 1977 roku, że całe moje przyszłe życie powierzam Jezusowi Chrystusowi i oddaję się Mu w służbę. Wielu moich rówieśników wybrało wówczas inaczej. Jeden oddał się karierze sportowej, drugi zdobywaniu pieniędzy, ktoś czym prędzej wybrał żeniaczkę, a kilku oddało się pijaństwu. Mój wybór był wówczas bardzo niepopularny w środowisku rówieśniczym. Gdy jednak upływały kolejne lata, stawało się jasne, że nie wszyscy byli zadowoleni z obranej drogi. O ile wiem, co najmniej trzech moich szkolnych kolegów już nie żyje, sportowiec nie osiągnął sukcesu, a zakochany wówczas nowożeniec wkrótce się rozwiódł. Ja natomiast byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że każdego roku wciąż na nowo mogłem z radością potwierdzać wcześniejszy wybór. Tak jest do dzisiaj. Każdego ranka wybieram i wyznaję Jezusa, jako mojego Zbawiciela i Pana.
Parę lat temu pewien człowiek wyznał mi, że żal mu i wstyd przed rodziną z powodu podjętej wcześniej decyzji. Jako były już świadek Jehowy, żałował lat zmarnowanych na rzecz owej organizacji religijnej. Zrozumiał, że chociaż nie jest to łatwe, musi wycofać się ze swego wyboru. Szczerze mu współczułem. Nie jest łatwo przyznać się, że dokonało się złego wyboru.
Kto wybierze Pana Jezusa i pójdzie w Jego ślady, ten może być pewny, że nigdy nie będzie musiał zawracać. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Nie ma lepszego i pewniejszego kandydata. Przy tym wyborze z radością od lat chcę obstawać. I dzisiaj, i w każdej następnej turze pragnę potwierdzać mój związek z Panem Jezusem. Tej decyzji nigdy nie będę musiał się wstydzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz