Właśnie się dowiedziałem o śmierci króla popu – Michaela Jacksona. Niemal jednocześnie przeczytałem, że trzydzieści dwa lata temu inna gwiazda, król rocknrolla – Elvis Presley - dał 26 czerwca swój ostatni koncert i niecałe dwa miesiące później także odszedł na zawsze. Jackson zmarł w wieku 50 lat, Presley w chwili śmierci miał zaledwie 42 lata.
Jednak to nie młody wiek w chwili śmierci ani też to, że obydwaj zostali okrzyknięci królami swoich stylów muzycznych zajął dziś moje myśli. Chodzi mi po głowie związek ich religijności z okresu dzieciństwa z późniejszym życiem i jego końcem. Elvis Presley wyrósł w rodzinie zielonoświątkowców, zaś Michael Jackson wychowany został przez matkę, która należała do świadków Jehowy. W dzieciństwie i jeden, i drugi, zetknęli się z Biblią i mieli możliwość pójścia wytyczoną przez nią drogą życia. Niestety, poszli drogą szeroką, wykorzystując dane im przez Boga talenty, by zdobywając popularność i pieniądze zaspokajać swoje zachcianki i ambicje.
Zastanawiam się, co mają dziś z tego, że przeszli do historii jako królowie muzyki? Jakie to ma znaczenie, że setki tysięcy ludzi uczestniczyło w pogrzebie Presleya i pewno nie mniej weźmie udział w pożegnaniu Jacksona?
Byłoby o niebo (i to dosłownie o niebo!) lepiej, gdyby na końcu ziemskiej drogi zostali powitani przez Pana Jezusa, jedynego Zbawiciela i Dawcę żywota wiecznego! Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? [Mt 16,26]. Dopóki żyli, mieli możliwość upamiętania się i powrotu do Boga. Teraz wszystko jest już przesądzone na wieki. Ich talent i popularność w świecie w najmniejszym stopniu im nie pomoże na sądzie ostatecznym. Tylko osobista wiara w Syna Bożego i życie w posłuszeństwie ewangelii zmienia status człowieka z potępionego na zbawionego.
Tak więc ośmielam się zaapelować do wszystkich, których Bóg obdarzył jakimś talentem: Nawróćcie się całym sercem do Pana Jezusa i używajcie swoich uzdolnień w celu rozsławiania imienia Jezusa! Niech wasz talent służy chwale Bożej! To najprawdopodobniej sprawi, że w tym świecie zostaniecie zepchnięci na bok lub zupelnie odrzuceni, ale za to czekać was będzie wieczna chwała w niebie!
Prosze też, nie odkładajcie tego na potem. Kto nam zagwarantował, że choćby jutro jeszcze będziemy żyli mając zdolność do naprawienia swoich dróg przed Bogiem? Można niestety popaść w stan zatwardziałości serca. Słyszałem, że Presley pod koniec życia poszedł do swojego zboru z okresu młodości i miał różne pretensje, że wierzący go nie napominali i tak łatwo pozwolili mu odejść w świat. Dlatego wszystkich, których znam, w porę wzywam: Przeto upamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze [Dz 3,19].
I Elvis Presley, i Michael Jackson, chociaż wydaje się, że pamięć o nich będzie trwać wiecznie, wraz końcem tego porządku rzeczy zostaną na zawsze zapomniani, zaś sprawiedliwy nigdy nie będzie zapomniany [Ps 112,6].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz