Upalne lato sprowokowało mnie do chwili refleksji nad kwestią tzw. gospodarki wodnej organizmu. Większość z nas spotkało się zapewne z dość nachalnymi reklamami, które próbują przekonać nas, że nasz organizm, ażeby prawidłowo funkcjonował, potrzebuje na dobę 2–3 litry płynów. Powinniśmy więc wypijać co najmniej osiem szklanek wody mineralnej, albo co najmniej sześć szklanek określonego soku, albo...
Jaka jest prawda? W rzekomej trosce o nasze zdrowie firmy od produkcji wody mineralnej i napojów przygotowują kampanie reklamowe, mające w rzeczy samej zapewnić nie tyle prawidłową gospodarkę wodną naszego organizmu, co bardziej własny dobry wynik gospodarczy i coraz lepszą sprzedaż.
Pomyślmy. Skąd ludzie wiedzieli, ile powinni wypijać wody w dawnych latach, gdy nie było jeszcze żadnego z tych mądrych, sponsorowanych przez koncerny branży spożywczej, laboratoriów? Bez zastanawiania się każdy odpowie, że po prostu kierowali się naturalnym pragnieniem. Pili wówczas, gdy mieli pragnienie.
Właśnie! Bóg wpisał w naszą naturę instynkt pragnienia, który zabezpiecza nas przed odwodnieniem i gwarantuje prawidłową gospodarkę wodną organizmu. Wprawdzie działanie tej naturalnej busoli może zostać zakłócone np. przez bardzo sugestywne reklamy, przez programy odchudzania czy też z powodu zaburzeń psychicznych, ale niezmiennie najzdrowszym dla nas pozostaje kierowanie się tu swoim naturalnym pragnieniem.
W świetle Biblii nie inaczej jest w sferze ducha. Gdy Bóg widział, że Jego lud jest zwodzony rozmaitymi ofertami złudnego zaspokojenia potrzeb, przypomniał się jako źródło prawdziwego zaspokojenia. Jednakże w tej odezwie odwołał się do ich pragnienia: Nuże, wszyscy, którzy macie pragnienie, pójdźcie do wód, a którzy nie macie pieniędzy, pójdźcie, kupujcie i jedzcie! Pójdźcie, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia wino i mleko! Czemu macie płacić pieniędzmi za to, co nie jest chlebem, dawać ciężko zdobyty zarobek za to, co nie syci? Słuchajcie mnie uważnie, a będziecie jedli dobre rzeczy, a tłustym pokarmem pokrzepi się wasza dusza! [Iz 55,1–2].
Nie inaczej postąpił Jezus wzywając ludzi do nawrócenia i zapowiadając napełnienie Duchem Świętym. A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej [Jn 7,37–38]. Nic na siłę. Żadnej manipulacji, żadnego wciskania! Pragniesz, to przyjdź i pij!
Ten motyw pragnienia jest w Biblii obecny aż do samego końca. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota [Obj 21,6]. A ten, kto pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota [Obj 22,17]. Właśnie dlatego jestem chrześcijaninem. Jezus mnie do niczego nie zmusza. Mam w duszy pragnienie, więc piję. Podobnie, jak niegdyś synowie Izraela na pustyni – ten sam napój duchowy piję, piję bowiem ze skały, która mi towarzyszy, a skałą tą jest Chrystus [por. 1Ko 10,4].
Jaka jest prawidłowa, dobowa dawka tego napoju? Ile czasu powinienem czytać Biblię? Jak długo się modlić? Niech o tym na co dzień po prostu przesądza moje duchowe pragnienie. Jeżeli jestem duchowo normalny, to tak będzie najzdrowiej. A może się mylę?
1.Wg mnie należy się cieszyć, że mamy w miarę wolny rynek, konkurencję, reklamy. Niedługo może się to skończyć. Światowy rząd będzie manipulował i żąglował ludzkimi pragnieniami; konkurencji i reklam nie będzie, a jedynie "promocje światowego ładu i porządku". 2. W czasach chorób cywilizacyjnych bardzo ciężko zdrowo żyć bez suplementów diety, bez uświadomienia jak bardzo potrzebna jest dobra woda. Większość bóli głowy jest spowodowana odwodnieniem. Zatem moim zdaniem nie wystarczy pragnienie, potrzebna jest jeszcze świadomość. Także duchowo.
OdpowiedzUsuń