24 sierpnia 1949 roku, czyli równo 60 lat temu, wszedł w życie podpisany wcześniej w Waszyngtonie Traktat Północnoatlantycki, co było równoznaczne z powołaniem do życia Paktu Północnoatlantyckiego [NATO ang. North Atlantic Treaty Organization].
Wówczas początkowym motywem powołania do życia tej polityczno–wojskowej organizacji była obrona militarna jej członków przed atakiem ZSRR. Dzisiaj Sojusz ogólnie stawia sobie za cel zagwarantowanie – środkami politycznymi i militarnymi – wolności i bezpieczeństwa wszystkim państwom członkowskim.
Jak wiadomo, 12 marca 1999 roku do NATO dołączyła też Polska, a obecnie Sojusz grupuje 28 państw członkowskich. Ostatnio, po śmierci polskiego żołnierza w Afganistanie, ożywiła się dyskusja, czy konflikt w Afganistanie, to jest naprawdę nasza wojna? Czy muszą tam być nasi żołnierze i co w rzeczywistości tam robią?
Otóż artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego głosi, że zbrojna napaść na jednego członka Sojuszu w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego sojusznicy zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każdy z nich udzieli pomocy napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.
Misja w Afganistanie, to odpowiedź NATO na tzw. atak terrorystyczny na wieże WTC w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. Zaatakowano Stany Zjednoczone. Obowiązkiem wszystkich sojuszników Paktu Północnoatlantyckiego jest stanie murem za USA i wspólna walka przeciwko wrogom. Ich wróg jest naszym wrogiem, bez względu na to, co w tej konkretnej sytuacji o naszym sojuszniku, a tym bardziej, co o tym wrogu myślimy.
Przypomina mi się historia z okresu obejmowania przez Izraelitów Ziemi Obiecanej. Izrael nieświadomy prawdy, dał się wciągnąć w sojusz z Gibeonitami. Jozue zawarł z nimi pokój i przymierze, że zachowa ich przy życiu, a przełożeni zboru im to zaprzysięgli [Joz 9,15].
Wkrótce prawda o Gibeonitach wyszła na jaw, ale sojusz pozostał. Gibeonici zostali zaatakowani. Wtedy mężowie Gibeonu wysłali do Jozuego do obozu w Gilgal poselstwo tej treści: Nie cofaj swojej ręki od sług twoich, przybądź do nas śpiesznie, ocal nas i pomóż nam; bo zebrali się przeciwko nam wszyscy królowie amorejscy, mieszkający w górach [Joz 10,6].
Jakże mógł się zachować Jozue inaczej, niż stanąć w obronie Gibeonitów? Takie są prawidła sojuszu. Chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że to nie była ich wojna to jednak wyruszyli więc Jozue z Gilgal, on, a z nim cały lud wojenny i wszyscy zbrojni mężowie. [Joz 10,7]. Mało tego. Gdy po wielu latach król Saul złamał to prawo sojuszu, jego rodzina zapłaciła za to bardzo wysoką cenę [zobacz 2Sm 21].
Pismo Święte uczy nas, że ludzie należący do ludu Bożego, są przez wspólnie wyznawaną wiarę członkami Przymierza. Najpierw należeli do tego Przymierza tylko Izraelici, a teraz członkami Nowego Przymierza są wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa i to już bez względu na narodowość.
Uczestnictwo w takim Przymierzu zobowiązuje! Gdy brat lub siostra w Chrystusie znajdzie się w potrzebie, to możesz nie czuć się najlepiej, to choćby nie wiem jak ci się nie chciało, a od swojego współbrata się nie odwrócisz [Iz 58,7].
Siły tego duchowego sojuszu doświadczyłem niedawno, gdy z grupą przyjaciół znalazłem się w potrzebie w rejonie Warszawy. W trybie natychmiastowym potrzebowaliśmy busa, by dojechać do Gdańska. Po kilku telefonach i upływie jednej godziny bez zaglądania do kościelnych rejestrów wiedziałem, kto jest, a kto nie jest moim bratem w Chrystusie. Siedzieliśmy w takim samym, co nasz, busie i kontynuowaliśmy podróż.
Piękne to doznanie, mieć braci i siostry w Panu! Niekoniecznie trzeba żyć na co dzień w jakiejś zażyłości z nimi, a jednak w chwilach trudności ma się oparcie i pomoc! Bez żadnych ceregieli stają obok nas i udzielają każdego potrzebnego wsparcia.
Udział w tym duchowym sojuszu ma jednak i drugą stronę. Tak jak daje nam prawo do otrzymania pomocy, tak też zobowiązuje nas samych do jej udzielania innym. Chcę zawsze o tym z radością pamiętać.
czuję lekki niedosyt po tym artykule. wielki wstęp, a potem powietrze z niego uchodziło, aż uszło
OdpowiedzUsuńWidze ewangelia.com, ze skupiasz sie zupelnie na czym innym, niz glowna tresc i glowna prawda. Przykro troszke...
OdpowiedzUsuńArtykól bardzo dobry! I mowie nie o formie, ale o tresci! :)