28 sierpnia 1963 roku ze stopni Pomnika Lincolna w Waszyngtonie, czarnoskóry pastor Martin Luther King, wygłosił sławne przemówienie, które przeszło do historii pod nazwą „I Have a Dream”. Ta wielka mowa w obecności 200 tysięcy ludzi była aktem końcowym prowadzonego przez dr Kinga Marszu na Waszyngton po Chleb i Wolność i stała się momentem przełomowym w walce Afroamerykanów o prawa obywatelskie.
Warto zaznaczyć, że przemówienie dr Martina Luthera Kinga miało cechy kazania i zawierało kilka wyraźnych odniesień do Biblii. Mówiąc na przykład o nadejściu radosnego poranka kończącego długą noc ich niewoli, nawiązał do jednego z psalmów, gdzie Pismo mówi: Wieczorem bywa płacz, ale rankiem wesele [Ps 30,6]. Gdy wołał: „Nie, nie jesteśmy usatysfakcjonowani, i nie będziemy usatysfakcjonowani aż do chwili, kiedy prawo popłynie jak woda i sprawiedliwość jak potężny strumień”, to w o oczywisty sposób nawiązywał do Księgi Amosa 5,24: Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający!
Pastor King po tym przemówieniu został w Ameryce okrzyknięty Człowiekiem Roku, następnego roku uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla, a pięć lat później zastrzelony.
Gdy dziś jakoś brzmi mi w uszach ta sławna fraza z wystąpienia Kinga – I have a dream – to wraz z nią nasuwa się niepokojące pytanie o moje własne marzenia. Czy w ogóle noszę je w sobie i czego dotyczą?
Są ludzie, których marzenia skupiają się niemal wyłącznie na zaspokojeniu ich osobistych pragnień i potrzeb. Tęsknią za spełnioną miłością, za większą wygodą życia a ostatecznie za tzw. świętym spokojem.
Dr Martin Luther King marzył o lepszym jutrze swoich bliźnich! Przejmował się złym losem milionów ludzi i chciał jego poprawy. Z pewnością nie myślał tylko o sobie. Tak bardzo zależało mu na innych, że nie zrezygnował ze swoich działań nawet w obliczu groźby utraty własnego życia.
A co z nami? Może i sporo wokół nas ludzi egocentrycznych, którzy myślą tylko o sobie. Czy to jednak oznacza, że i my mamy tak zacząć myśleć i postępować? O nie! Nawet w otoczeniu samych egoistów można być innym i miłować bliźnich czynem i prawdą.
Takim człowiekiem był Tymoteusz w odniesieniu do ludzi z Filippi. Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was; bo wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa [Flp 2,20–21] - zaświadczył o nim św. Paweł. Co z tego, że inni kręcili się wokół własnej osi? On szczerze troszczył się o innych.
Gdyby apostoł Paweł pisał dziś list do Gdańszczan, czy mógłby wspomnieć o mnie w podobnych słowach? To zależy od tego, jakie marzenia noszę w swojej duszy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz