09 listopada, 2009

Jak najlepiej uczcić rocznicę obalenia muru berlińskiego?

Dzisiaj rocznica pamiętnego obalenia muru berlińskiego. 9 listopada 1989 roku otwarto przejścia graniczne w murze i zdecydowano, że powinien zostać on zdemontowany. Tysiące ludzi z obu części miasta spontanicznie rzuciło się do tego dzieła. Symbol podziału narodu niemieckiego i całego świata, mur śmierci 128 osób, którym nie powiodła się ucieczka na Zachód, nie miał prawa nadal stać w politycznie zjednoczonym już Berlinie.

 Przypomnijmy, że ten drastyczny podział miasta rozpoczął się 13 sierpnia 1961 roku. Na początku, w celu "skutecznego nadzoru" nad granicą pomiędzy obu częściami miasta, zaczęto stawiać zasieki. Wkrótce zastąpiły je kilkumetrowej wysokości segmenty betonowe. Mur w wersji ostatecznej składał się z 45 tys. pojedynczych, samodzielnie stojących elementów z betonu zbrojonego o wysokości 3,6 m i 1,5 m szerokości. Długość całego systemu podziału wynosiła 155 km.

 W rzeczywistości mur berliński od samego początku był stworzony wyłącznie w celu powstrzymania ucieczek na Zachód. Od 1963 roku wzdłuż muru po stronie wschodniej dodatkowo utworzono pas ziemi zaminowanej i strzeżonej przez mechaniczne "potykacze",czujniki, systemy automatycznego ostrzału i inne instalacje mające na celu uniemożliwienie przekroczenia granicy.

 Skorzystajmy z tego wymownego obrazu, by pomyśleć dziś o relacjach międzyludzkich. Problem barier w tej sferze jest dość powszechny. Niemal całą godzinę słuchałem wczoraj, jak pewna kobieta dawała wyraz swoim żalom i pretensjom w stosunku do uczestniczącego w naszej rozmowie człowieka. Jej mimika i słowa wyraźnie świadczyły, że w jej duszy od wielu lat stoi „mur berliński”. Próbowałem zachęcić ją do zburzenia tej smutnej przeszkody. Mam wrażenie, że poszła do domu, póki co raczej przeprogramować sobie system ostrzału, aniżeli zająć się w głębi serca rozbijaniem muru swej nieprzyjaźni.

 Chociaż w przeddzień upadku muru berlińskiego raczej nie odniosłem więc żadnego sukcesu duszpasterskiego, to może przynajmniej dzisiaj uda mi się kogoś zachęcić do usunięcia z serca barier oddzielających go od innych ludzi. Nie mówię, że takie mury łatwiej jest zburzyć niż mur berliński. Ale chcę powiedzieć, że jest to możliwe.

 Raczej nie da się tego zrobić na zasadzie wcześniejszej umowy, że z obydwu stron, działając naprzemiennie, będziemy rozbierać mur cegła po cegle. W rzeczywistości wszelka niezgoda jest poniekąd murem podwójnym. Każdy odpowiada więc za usunięcie muru ze swojej strony, bez oglądania się na to, co dzieje się po stronie przeciwległej. Doświadczenie życiowe wskazuje, że zburzenie muru we własnym sercu, wprowadza pokój do naszej duszy, nawet jeżeli ta druga warstwa muru wciąż jeszcze stoi nierozebrana.

 Nie ma więc co rozpamiętywać swoich krzywd, a tym bardziej próbować cokolwiek wyjaśniać, bo to droga donikąd. Najlepszym sposobem na zburzenie muru niezgody jest przebaczenie. Dobrze jest przy tym pamiętać, że Biblia wzywa nas do przebaczania innym, przede wszystkim w trosce o nasze własne zbawienie. Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych [Mt 6,14–15].

Pismo wskazuje też, jaka powinna być jakość i skala naszego przebaczenia. Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie [Ef 4,32]. Zastosowanie się do tych instrukcji sprawi, że po murze niezgody z naszej strony nie zostanie nawet śladu.

Najważniejszy mur, ten oddzielający nas od społeczności z Bogiem, zburzył już Syn Boży, nie oglądając się na to, czy my równolegle z Nim zrobimy jakiś krok ku pojednaniu. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł [Rz 5,8]. Rozwalenie barier, które stoją między nami, to nasza powinność.

 Tak więc, mężowie, żony, rodzice, dzieci, współpracownicy, sąsiedzi  - do dzieła! Uczcijmy rocznicę obalenia muru berlińskiego! Niech dzisiejsze słońce nie zajdzie nad gniewem naszym!

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. o.... czy potrzebna ta lektura ? :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego ten mój komentarz pojawił się pod tym artykułem???

    OdpowiedzUsuń
  4. My grandfather was born in 1912 in the village HEIDENSCHAFT, Julian Alps, at that time Austrian Empire. My mother was born in that same village in 1941, when it was Italian with the name AIDUSSINA. From 1947 that village became Yugoslavian and from 1991 it is Slovenian with the name AJDOVŠČINA.
    Horrors, crimes, mournings and a lot of borders changings had crossed that village through the 20th century, but since 2007 it is possible to go from Austria and from Italy to that village without hurdles, because Slovenia entered the European Union.
    I hope some day all borders histories may become like this.

    OdpowiedzUsuń