29 lipca, 2009

Ten zakaz nie powinien pozostać bez echa!

28 czerwca 2009 roku w RPA reprezentacja Brazylii wygrała z USA tegoroczny Puchar Konfederacji. W pierwszej połowie meczu drużyna Stanów Zjednoczonych uzyskała dwubramkową przewagę. Druga połowa należała już jednak do zawodników Brazylii, którzy strzelili trzy bramki. Po zwycięskim finale wszyscy piłkarze, trenerzy i fizjoterapeuci uklęknęli na boisku, wznieśli ręce do nieba i zaczęli się głośno, spontanicznie modlić, dziękując Bogu za wygraną. Niektórzy mieli na sobie koszulki z napisami: "Należę do Jezusa", "Kocham Boga" itd.

Modlitwa Brazylijczyków trochę trwała i aż miło było patrzeć, jak realizator telewizyjny sobie z tym nie radzi: z jednej strony nie chciał pokazywać modlitwy, z drugiej nie mógł przecież przez kilka minut nie pokazywać zwycięzców. To świadectwo wiary nie spodobało się jednak władzom FIFA. Prezydent Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej FIFA, Joseph Blatter skarcił zawodników brazylijskich, nazywając ich zachowanie zagrożeniem dla sportu. Wydał też zakaz modlitwy przed i po meczach reprezentacji krajowych w piłce nożnej.

Minęło od tego wydarzenia kilka tygodni. Spodziewałem się jakiejś reakcji polskich dziennikarzy, tak przecież wyczulonych na wszelkiego rodzaju dyskryminację i brak tolerancji. Jednak mało kto w ogóle podjął ten temat. Wiadomo, że zareagował prezes watykańskiej Fundacji Sportowej im. Jana Pawła II, Eddio Constantini, krytykując prezydenta FIFA za wydany przez niego zakaz modlitwy, chociaż nawiasem mówiąc ta brazylijska modlitwa nie była rzymskokatolickim pacierzem. A kto jeszcze się odezwał? Gdzie się podziali obrońcy praw człowieka? Gdzie głos ludzi, dla których spontaniczna modlitwa jest codziennym oddychaniem atmosferą nieba?

Pismo Święte wprawdzie nie pochwala pobożności na pokaz, ale wzywa do szczerej modlitwy w najrozmaitszych okolicznościach. Chcę tedy, aby się mężczyźni modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów [1Tm 2,8]. W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu [Ef 6,18]. Jezus nieraz modlił się publicznie. Tak też robili pierwsi chrześcijanie. Modlitwa jest wyrazem bliskiej więzi człowieka z Bogiem. Kto wierzy, że Jezus żyje i w Duchu Świętym jest tuż obok nas, ten nie może i nie chce się powstrzymywać od rozmowy z Nim. Bez przystanku się módlcie [1Ts 5,17].

Dlaczego miałoby być tak, że można publicznie manifestować swój patriotyzm, podziw dla ulubionych artystów, zamiłowanie do jedzenia i picia a nawet przywiązanie do psa, a swojej wdzięczności dla Boga już nie można? Taki zakaz jest bezprawny. Nie może pozostać bez echa! Niedługo w ogóle zakażą nam mówienia o Jezusie, tak jak na początku. I przywoławszy ich, nakazali im, aby w ogóle nie mówili ani nie nauczali w imieniu Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli im i rzekli: Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie; my bowiem nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy [Dz 4,18–20]. Przypominam postawę biblijnego Daniela, który pomimo wydanego zakazu, trzy razy dziennie otwierał okno w stronę Jerozolimy i modlił się do Boga [Dn 6,11].

Uczniowie Jezusa nie poddali się tego rodzaju obostrzeniom. My też nie powinniśmy. Póki co zaś, głośno reagujmy, gdy wydawanie takich zakazów zaczyna komuś przychodzić do głowy.

7 komentarzy:

  1. Piękna historia i bardzo budująca. Tym bardziej, że to nie "historia" tylko teraźniejszość. Świat zawsze czuje się nieswjo stając w obliczu żywej wiary, bo czuje "woń sądu".

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko krótkie pytanie do komentarza Anonimowego, że "świat zawsze czuje się nieswojo stając w obliczu żywej wiary, bo czuje woń sądu":

    Czy świat nie powinien czasem, obserwując żywą wiarę naśladowców Chrystusa, zamiast li tylko woni sądu, czuc również nadziei na - nomen omen - nowe życie?

    Ze wszystkim mi się kojarzy obraz modlących się Brazylijczyków: ze społecznością, mocą, otwartością, bezkompromisowością, ale... z "wonią sądu"?

    Oby nie wyłącznie...

    To chyba mój problem jako chrześcijanina - mam skłonnośc do tego, aby tak chętnie "wysyłac" innych do piekła, podczas gdy wielokrotnie domagam sie sam Bozego ratunku dla siebie. Podejrzewam, ze wielu z nas upamiętanie się i pójście za Chrystusem zajęło lata... Dajmy taką samą okazję innym.

    Harry

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiadam nie dywagacjami a Słowem Bożym: „Lecz Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi; zaiste, myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni; dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu.” 2Kor 2:16. Jeśli „woń ku śmierci” nie jest „wonią sądu” to przepraszam za nadinterpretację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma sprawy, każdemu się zdarzają nadinterpretacje :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdemu też, że czegoś "nie załapie" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto to jest Joseph Flatter?
    Czy nie powinien to być: Sepp Blatter?

    OdpowiedzUsuń
  7. Słusznie, powinno być Joseph Blatter! Bezmyślnie przepisałem od kogoś to nazwisko, nie sprawdzając jego poprawnego brzmienia. Przepraszam za ten błąd ;)

    OdpowiedzUsuń