W drugim środowisku, wśród kapłanów i uczonych w Piśmie, było jeszcze gorzej. Bo o ile można zrozumieć reakcję pałacu Heroda jako obawę przed utratą władzy, to już obojętność faryzeuszy i kapłanów na wieść o narodzinach Mesjasza, zupełnie nie mieści mi się w głowie. Przecież to od nich wypłynęła informacja o potencjalnym miejscu narodzin Jezusa. I co? Nawet się nie zainteresowali, jak tym obcokrajowcom poszło w poszukiwaniach nowego króla. Póki co, było im wszystko jedno. Czuli się ważni. Cieszyli się społecznym prestiżem. Mieli Radę Najwyższą, Torę, świątynię, specjalne szaty i cały szereg przywilejów. Co ich tam obchodziło, że jacyś goście szukają miejsca narodzin Jezusa.
A jak dzisiaj reagują ludzie, gdy w ich otoczeniu pojawia się ktoś oddający cześć Jezusowi? Niestety, ale bardzo podobnie. Są tacy, którzy z tego powodu się denerwują. Nie chcą obecności żywego Jezusa w swojej rodzinie, sąsiedztwie, miejscu pracy ani w życiu publicznym. Mają swój świat, swoją religię i nie życzą sobie, aby ktoś lub coś burzyło ich porządek rzeczy. Ba, prześladują osobę, która związała się z takim Jezusem i w ich otoczeniu zaczyna Go czcić.
Znakomitą większość społeczeństwa natomiast, Jezus i Jego czciciele w ogóle nie obchodzą. Nawet ani trochę nie zainteresują się, co to za ludzie pojawili się w ich otoczeniu i jak czczą Jezusa Chrystusa. Są na to zupełnie obojętni. Owszem, mają takie osoby wśród najbliższych krewnych, przechodzą obok kaplicy, w której odbywają się ewangeliczne nabożeństwa, czasem nawet posłuchają czegoś o Jezusie w Internecie ale nic ich to nie rusza. W polu ich zainteresowań nie ma miejsca dla Jezusa.
Rozmyślając dziś rano o reakcji na wiadomość o narodzeniu Jezusa w Betlejem, zastanawiam się, jak ja reaguję, gdy dowiaduję się o nowych poszukiwaczach Jezusa lub o Jego czcicielach? Ponieważ sam kocham Jezusa Chrystusa i Mu służę, nie jestem na to obojętny, gdy ktoś obok mnie też zaczyna to robić. Za każdym razem, gdy na horyzoncie pojawia się kolejna grupa wyznawców Jezusa, staram się ustalić, z kim faktycznie mamy do czynienia. Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie [1Ts 5,21]. Cieszę się, gdy rozpoznaję działanie tego samego ducha i widzę w ludziach posłuszeństwo ewangelii Chrystusowej.
Niech mnie Bóg uchowa przed wrogością lub obojętnością wobec prawdziwych czcicieli Chrystusa Pana. Obym zawsze potrafił się radować z tego, że ktoś obok mnie - w jakikolwiek dostępny mu sposób - też kłania się Panu, Jezusowi Chrystusowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz