Czuję się dzisiaj zainspirowany do rozmyślania o jeszcze innym aspekcie znaczenia przyjścia Syna Bożego na ziemię w ludzkiej skórze. On przyszedł, aby wybrać, obdarować życiem wiecznym i ewakuować z tego świata ludzi, którzy w Niego uwierzyli. Posłużmy się obrazem agenta służb specjalnych, który przybywa na opanowany przez terrorystów teren w celu wyratowania jak największej ilości ludzi. Taki agent najpierw musi wytypować osoby, które obejmie akcją ratunkową, nawiązać z nimi kontakt, wzbudzić w nich przekonanie, że akcja się powiedzie, a w końcu wywieźć ich i umieścić w bezpiecznym miejscu. Dopiero wtedy można mówić o sukcesie całej akcji.
Pozwólmy teraz, aby przemówiła Biblia: Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony [Jn 3,16-17]. Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło [Łk 19,10]. Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem [Jn 15,16]. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi [Jn 15,19].
Narodzenie Pańskie stanowi wyraźną zapowiedź zarówno życia, jak i śmierci wierzących w Jezusa Chrystusa, jako sukcesu Bożego Planu Zbawienia. Jezus narodził się, aby i was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych, jeśli tylko wytrwacie w wierze [Kol 1,21-23]. Misja, dla której Syn Boży pojawił się na świecie, ostatecznie zakończy się powtórnym przyjściem Chrystusa i zabraniem Kościoła. W odniesieniu zaś do pojedynczych chrześcijan kończy się sukcesem dopiero wówczas, gdy dany człowiek, zachowawszy do końca wiarę, odchodzi z tego świata. Śmierć fizyczna człowieka wierzącego jest de facto triumfem, ostatecznym spełnieniem dzieła Chrystusa, bowiem dopiero wtedy chrześcijanin dociera do celu swej wiary.
Jakże tu nie cieszyć się, że Syn Człowieczy przeszedł na ziemię? Jakże nie dziękować Bogu, który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów [Kol 1,13-14]. Moje tegoroczne świętowanie narodzin Jezusa Chrystusa z pewnością będzie ubogacone myślą o błogosławieństwie zbliżającej się chwili mojej śmierci i przeniesienia mnie mocą łaski Bożej w bezpieczne miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz