Wspaniała prawda wynika dla mnie z tej wizyty mędrców w Betlejem. Jezus Chrystus nie jest własnością jednego narodu, ani grupy społecznej czy jednej denominacji religijnej. Nie jestem Izraelitą, a jednak Syn Boży przyszedł na świat zbawić i mnie, nic nie znaczącego człowieczka z Polski. Mam i inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić, i głosu mojego słuchać będą, i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz [Jn 10,16]. Jezus, chociaż w pierwszej kolejności przyszedł po zgubione owce z Izraela, to od razu miał na celu zbawienie ludzi z wszystkich narodów. I tak się stało. Na okoliczność zbliżających się świąt trzeba mocno to podkreślić.
Mam też refleksję uboczną z dzisiejszych przemyśleń. Niektórym z nas się przydarzyło, że do Jezusa doprowadziła ich jakaś chrześcijańska "gwiazda" lub jakiś "gwiazdor". W przypadku mędrców, gwiazda doprowadziła ich na miejsce i tym zakończyła swą rolę. A doszedłszy do miejsca, gdzie było dziecię, zatrzymała się [Mt 2,9]. Od tego momentu magowie mieli się już fascynować Jezusem, a nie gwiazdą. Tymczasem niektóre dzisiejsze "gwiazdy" ewangelizacji się nie zatrzymują. Nieustannie chcą być w centrum uwagi. Starają się nad zdobytymi dla Chrystusa duszami sprawować rząd. Wiążą ich ze sobą emocjonalnie, kontrolują ich życie stając się dla nich swoistym guru. Źle się dzieje w zborze, gdy potem jeden mówi: Ja jestem Pawłowy, a drugi: Ja Apollosowy [1Ko 3,4]. Trzeba na to uważać. Drogoście kupieni; nie stawajcie się niewolnikami ludzi [1Ko 7,23]. Ani nie pozwalajcie się nazywać przewodnikami, gdyż jeden jest przewodnik wasz, Chrystus [Mt 23,10].
Patrząc na gwiazdę betlejemską można się czegoś dobrego nauczyć pod tym względem. Potrzebujemy apostolskiego zrozumienia, że nasza rola względem osób, które przyprowadziliśmy do Chrystusa, nie rozciąga się na całe ich dalsze życie. Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost. Bo ten, co sadzi, i ten, co podlewa, jedno mają zadanie i każdy własną zapłatę odbierze według swojej pracy [1Ko 3,6-8]. Pozyskanym dla Chrystusa osobom nie wypełniajmy sobą całego ich kalendarza. Niech mają czas spotkać się z innymi braćmi i siostrami. Nie powinni czuć naszego oddechu na plecach. Zawsze możemy się o nich modlić, ale pozwólmy im pójść własną drogą za Jezusem i samodzielnie podejmować życiowe decyzje.
Bardzo dziękuję za te rozważania, pozdrawiam Maja
OdpowiedzUsuńJuż ba samym początku, tuż po przyjściu na świat, kiedy jeszcze nie wypowiedział żadnego słowa, Jezus zaprzecza wymyślonemu ludzkiemu prawu i żydowskiej obsesji na punkcie rytualnej czystości. Będzie jej zaprzeczał i wskazywał na prawdziwe Boże Prawo w czasie całej swojej ziemskiej służby.
OdpowiedzUsuń