Dziś Światowy Dzień Walki z Ubóstwem. Prawie połowa mieszkańców globu żyje za nie więcej niż 2 dolary, a 1 mld z nich za mniej niż 1 dolara dziennie. Wciąż rośnie liczba ludzi żyjących poniżej minimum egzystencjalnego, pomimo tego, że na szczycie ONZ w 2000 roku przywódcy 189 państw przyjęli zobowiązanie poprawienia jakości życia najuboższych. Od tej wzniosłej deklaracji mija powoli dziesięć lat, a sytuacja ubogich wcale się nie poprawiła.
Szkoda gadać. Większość bogatych wykazuje gotowość niesienia pomocy ubogim pod warunkiem, że nie uszczupli to ich stanu posiadania i nie obniży ich własnego poziomu życia. Pomoc czerpiąca wyłącznie z nadmiaru, z tego co zbywa, co już niepotrzebne – nie tylko jest pozbawiona uroku wzruszenia serc, ale też najczęściej nie może być pomocą w pełni skuteczną.
Pomyślmy, jak wyglądałyby nasze szanse, gdyby w podobny sposób podszedł Syn Boży do kwestii wybawienia nas z naszych grzechów? Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali [2Ko 8,9]. Aby nas zbawić, zostawił chwałę i komfort nieba. Chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom [Flp 2,6–7].
Coś mnie tu niepokoi: Dlaczego tak trudno przychodzi mi niesienie pomocy ubogim, gdy ma to wiązać się z naruszeniem mojego stanu posiadania? Przecież mówię o sobie, że jestem naśladowcą Jezusa...
Problem masowego ubóstwa istnieje, widać go gołym okiem, sam fakt nie podlega dyskusji. Ale przyznam, że moje wątpliwości budzi czasem globalne traktowanie problemu.
OdpowiedzUsuńInne kwoty są potrzebne do przeżycia w łagodnym klimacie, inne w surowym. W tych samych krajach, gdzie część społeczeństw z trudem przeżywa dzień, funkcjonują warstwy, które mają się znakomicie. Znaczna część pomocy jest rozkradana lub marnotrawiona przez rządy i organizacje zajmujące się jej dystrybucją. Gorzej zorganizowane społeczeństwa nie są w stanie efektywnie zagospodarować tego, co w końcu do nich dociera. Jest wreszcie jakaś grupa ludzi, którzy nie chcą pomocy.
Tego co mają bogate społeczeństwa jest aż nadto, i na ile mogę się orientować, ich członkowie dosyć chętnie podchodzą do kwestii dzielenia się.
Problem tkwi, jak mi się wydaje, w sposobie transferu pomocy. Wiem, że Twój wpis dotyczy innego aspektu, ale czy nie wziąć jeszcze pod uwagę tego, żeby udzielanie pomocy zmieniało materialnie świat na ile się da, a nie było jedynie stanem duchowym.