W drugim dniu moich przedświątecznych rozmyślań wziąłem pod uwagę przypowieść o wzroście ziarna. I mówił: Z Królestwem Bożym jest tak, jak gdyby człowiek wrzucił ziarno w ziemię. Czy śpi, czy wstaje, we dnie i w nocy, ziarno wschodzi i rośnie, a on nie wie jak. Bo ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy plon dojrzeje, on zaraz zapuszcza sierp, bo nadeszło żniwo [Mk 4,26-29].
Innymi słowy, Królestwo Boże ma w sobie gen wzrostu. Zgodnie z Bożym planem i we właściwym tempie wciąż się rozwija, aby pewnego dnia objawić się w pełni. Nikt z ludzi nie nadzoruje ani nie stymuluje wzrostu Królestwa Niebios. Sam Bóg się tym zajmuje, a to oznacza, że niezależnie od tego, czy ludzie wierzą w to, czy nie, czy chcą tego, czy nie - nadchodzi kres wszystkich królestw i całkowitej supremacji Królestwa Bożego. Ale w dniach tych królów Bóg nieba wzbudzi Królestwo, które nigdy nie będzie zniszczone. To Królestwo nie przejdzie na inny lud, ale połamie i zniszczy wszystkie te królestwa, samo zaś będzie trwać na wieki [Dn 2,44]. Żadne ludzkie pakty i sojusze tego nie zmienią.
Przypowieść o wzroście ziarna rozjaśnia też prawdę o fenomenie duchowego wzrostu pojedynczego człowieka. Niemowlę w normalnych warunkach dzień po dniu rośnie, chociaż nie rozumie jak to się dzieje. Każdy, kto prawdziwie narodził się z wody i z Ducha, objęty jest tym cudownym procesem rozwoju. Nie potrzebujemy nawet wszystkiego rozumieć, a jednak ustawicznie rośniemy, aż dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej [Ef 4,13]. Rzecz w tym, ażeby prawdziwie narodzić się na nowo, bo jeśli się ktoś nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego [Jn 3,3].
Narodziłem się na nowo. Królestwo Boże jest już we mnie. Rosnę więc i urosnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz